Marcin Sikorski
W poprzednim artykule nakreśliłem Ci czym jest BIM i w jaki sposób możemy stworzyć inteligentny budynek. Tym razem skupimy się na tym jak stworzyć perfekcyjny model takiego budynku. A dokładniej - porozmawiamy o modelu 7D.
Model 7D jest wykorzystywany głównie przez kierowników w celu eksploatacji i konserwacji obiektu przez cały cykl życia budynku. Można na tym etapie śledzić istotne informacje o budynku, takich jak dane produktu, instrukcje dotyczące obsługi i konserwacji, specyfikacje blueprintów, zdjęcia, dane gwarancyjne, dane dotyczące producentów i dystrybutorów, kontakty etc.
Jednym słowem takie multimedialne centrum kryzysowe umożliwiające szybkie reagowanie na dowolną nieprawidłowość lub bolączkę jaka może pojawić się w budynku. W ten sposób objawia nam się moc Internetu Rzeczy, który daje nam spektrum kontroli o jakim wcześniej mogliśmy co najwyżej pomarzyć.
Wyobraź sobie tylko budynek, w którym działają aktywne tagi gwarantujące ciągłość transmisji danych i pozwalające niwelować już w zalążku standardowe problemy, z którymi mierzą się właściciele budynków:
Na to wszystko ślicznie wpasowałby się IoT i niczym trybiki dobrze naoliwionej maszyny uszczelniłby systemy wczesnego ostrzegania, monitorowania stanu struktury, bezpieczeństwa pracowników, mapowania UAV i wszystkie inne strefy, które nie miałem czasu i możliwości wymienić.
SAME KORZYŚCI IOT!
Widzę tu same korzyści
polegające na lepszym wykorzystywaniu dostępnych zasobów, podniesionej
skuteczności działania, wzmocnieniu bezpieczeństwa, lepszej obsługi klienta,
maksymalnym wykorzystaniu dostępnych środków. Do tego zmniejszylibyśmy zapasy
bezpieczeństwa, ulepszyli sposób zarządzania, poprawiłaby się widoczność
łańcucha dostaw, zredukowały koszty przestojów, uprościłaby się praca i
ulepszylibyśmy kontrolę.
Brzmi za dobrze by
było prawda?
Skoro to takie “złote
rozwiązanie” to czemu nie wprowadzamy go jako standardu?
Ano stąd, że przemysł
budowlany niechętnie przyjmuje innowację będąc konserwatywną “księżniczką”,
która działa w myśl zasady „tak to już robiono wcześniej, tak zrobimy to
teraz”. Na to nakładają się problemy ze współpracą i komunikacją (bo panuje
sieczka i rozdrobnienie branż), osobliwe sposoby na przetargi i realizację
zamówień publicznych, ograniczenia wynikające ze strony klientów, skostniała
mentalność niektórych graczy na rynku i cały szereg odmiennych problemów
zapakowanych w worek “legislacja i finanse”.
Zresztą, jeśli jesteś ciekaw jak wiele czynników musi być spełnionych aby móc w ogóle mówić o udanym wdrożeniu BIM, polecam lekturę rzeczowego poradnika “BUILDING INFORMATION MODELLING - BIM”, w którym autorzy analizują powyższe problemy i wspominają również o czymś co zwie się Tablicą Mendelejewa BIM.
Ponad 78 czynników
podzielonych wedle kategorii: strategii, podstaw, współpracy, procesu, ludzi,
technologii, standardów, narzędzi czy zasobów daje do myślenia i poniekąd
tłumaczy dlaczego ta piękna idea jest nadal ideą, a nie standardem.
W każdym razie powodów
można mnożyć i mnożyć ale nie chodzi tu o szukanie winnych lub celowe palenie
czarownic, a raczej wskazanie na możliwość istnienia lepszej i ciekawszej
alternatywy dla dotychczasowych rozwiązań. Alternatywy, w którą idealnie
wpisuje się IoT, który mógłby udowodnić swoją przydatność i zasadność
istnienia.
Nie jako byle
startupowa zabaweczka lecz dojrzałe rozwiązanie służące społeczeństwu.
Ale do tego potrzeba
nam czasu i firm, które gotowe są realizować nowe rozwiązania.
Ile firm jest gotowych
zaryzykować realizując działania w nowy sposób?
A CO Z BLOCKCHAINEM?
Wracając do samego
zagadnienia warto podkreślić, że idea BIM obejmuje jeszcze takie obszary jak
choćby blockchain. Blockchain, w którym moglibyśmy trzymać dane dotyczące umów,
łańcucha dostaw, rekordy dotyczące modyfikacji dzięki czemu nasza
zdecentralizowana baza danych IoT, prywatność oraz współpraca zewnętrzna
mogłyby osiągać nowe poziomy elastyczności i dynamizmu.
Rozważmy sytuację.
Mamy inteligentną umowę, która skutecznie zapobiega przypadkom niepłacenia w
terminie poprzez “związanie” płatności z umową. Po zakończeniu pracy fundusz
zgromadzony na kontrakcie zostaje zwolniony i przesłany kontrahentowi gdyż
inteligentna umowa wykonuje się automatycznie po realizacji jej kodu. A
wszystko przy zerowym kontakcie i nadzorze ludzi.
Ze względu na
zdecentralizowaną właściwość blockchain taki smart kontrakt jest bezpieczny i
niezmienny, a do tego zmniejsza się możliwość wystąpienia błędów ręcznych.
Podejdźmy do tego jeszcze inaczej.
Załóżmy, że mamy system działający w budynku, który może ulec awarii, a i choćby automatyczne drzwi, które reagują na ruch. Nagle ulega on awarii. Sensory znajdują i wykrywają problem poprzez skan drzwi i ustalenie co uległo uszkodzeniu. Następnie taka transakcja (lub “czynność” jak kto woli) zostaje przesłana do sieci blockchain. Integrując to z odpowiednimi systemami szybkiego reagowania możemy udzielić odpowiedzi na to wydarzenie zgodnie ze schematem inteligentnej umowy, przykładowo sporządzając raport o uszkodzeniu obiektu, kontaktując się z usługodawcą lub kupując nowy komponent z dostawcą. W rezultacie naprawa i jej konsekwencje zajmują dużo mniej czasu.
W branży taki system naczyń połączonych nazywa się teorią szklanki wody.
Wedle tej teorii spód szklanki to nasz BIM, ściany szklanki to blockchain, a woda wewnątrz to IoT.
Zgodnie z tą teorią wszystkie trzy elementy muszą zgodnie współpracować by nie nastąpił żaden konflikt lub zgrzyt. Bez BIM „wody” nie można konserwować i zarządzać (metoda regulacji obiektu i danych jest bez znaczenia), bez Internetu Rzeczy szklanka jest pusta (system nie jest zsynchronizowany z rzeczywistością), a bez blockchain „wody” nie da się “chronić” i korzystać z niej w kontrolowanym, przejrzystym i wygodnym środowisku.
KIEDY ZOBACZĘ SMART DOMY?
Niech odpowiedź na te pytania pozostanie otwarta, a wywód ten niech podsumuje pewien cytat, który zaznaczyłem w książce The Inevitable: Understanding the 12 Technological Forces That Will Shape Our Future, a którego używam ilekroć ocieram się o IoT, które adaptowane jest w dotychczas niespotykane miejsca:
“Ani dystopia, ani utopia nie są naszym celem. Zamiast tego technologia prowadzi nas do protopii. Mówiąc dokładniej już w niej jesteśmy. Protopia to raczej stan, a nie miejsce docelowe. To jest proces. W trybie protopijnym rzeczy są dziś lepsze niż były wczoraj, choć tylko trochę lepiej. Jest to stopniowa poprawa lub niewielki postęp. „Pro” w protopijnie wywodzi się z pojęć procesu i postępu. Ten subtelny postęp nie jest dramatyczny ani ekscytujący. Łatwo go przeoczyć, ponieważ protopia generuje prawie tyle samo nowych problemów, co nowe korzyści. Dzisiejsze problemy były spowodowane wczorajszymi sukcesami technologicznymi, a rozwiązania technologiczne współczesnych problemów spowodują problemy jutra. Ta cykliczna ekspansja zarówno problemów, jak i rozwiązań ukrywa stałe gromadzenie niewielkich korzyści netto w czasie. Od czasu oświecenia i wynalezienia nauki udało nam się stworzyć odrobinę więcej niż każdego roku niszczymy. Ale te kilkadziesiąt procent pozytywnych różnic w ciągu dziesięcioleci łączy się w coś, co możemy nazwać cywilizacją. Zabawne jest to, że te zalety nigdy nie występują w naszych marzeniach.”