Biznes

Czemu firmy boją się smart technologii? - część 2

22 września 2021

Powracamy z drugą częścią artykułu.

Po piąte zbyt mała skala i lokalność działania powoduje że wdrożenie tego typu technologii które wymaga dużej ilości środków i czasu na wdrożenie, bywa nie opłacalna albo zwróci się dopiero po wielu latach. 

Polskie firmy aby wdrażać nowe technologie oprócz środków finansowych, zasobów ludzkich i większej dostępności technologii, potrzebują większej skali działania, aby koszty projektu można było rozłożyć np. na 300 mln potencjalnych klientów w UE, a nie 30 mln średniozamożnych Polaków. Musimy wchodzić na zagraniczne rynki również po to, aby wtapiać się w międzynarodowe konkurencyjne środowisko, wzorce i dobre praktyki które tam obowiązują, móc je podpatrywać i przełamywać bariery wynikające z komunikacji i dostępności technologii na lokalnym rynku.

Czy to wszystkie problemy? Wręcz przeciwnie! Kolejne źródła podały mi swoją wizję otaczającej ich rzeczywistości.

Z mojej strony powiem, że skupiamy się przede wszystkim szukaniu rozwiązań z obszaru customer care i powiązanych softwarowych, które pomogą lepiej obsługiwać klientów. (...) Myślę, że trzeba o tym dużo rozmawiać i to na wszystkich szczeblach i we wszystkich miejscach. Tylko wsparcie administracji (dofinansowanie) konsultacji przedwdrożeniowych otworzy oczy przedsiębiorców i pozwoli na odważniejsze projekty. (...) Niestety jest tak jak Pan opisał - duży opór, brak odwagi, brak wsparcia państwa i chyba najważniejsze - krótkowzroczność biznesowa.


Są również opinie, że jest źle ale nie dlatego, że rozmawiamy o zbyt zaawansowanych technologiach ale dlatego, że KAŻDA technologia, usługa i serwis, który ma zostać wprowadzony w polskich firmach skazany jest na porażkę.


Jak usłyszałem:

To nie tylko dotyczy internetu rzeczy. Ale nawet takiej prostej rzeczy jak chmura. Oczywiście nie wszystko 'nadaje się', żeby przesuwać do chmury ale niektóre usługi, aplikacje jak najbardziej. A dzieje się to bardzo powoli. Wg mnie najważniejsze przyczyny to (kolejność przypadkowa): * regulacje w niektórych sektorach (np KNF w bankowości), które de facto blokują rozwój niektórych technologii i rozwiązań * brak wiedzy u decydentów - stąd wynika np absurdalne pytanie o bezpieczeństwo danych poza swoją serwerownią (...) * ponownie brak wiedzy ale wiedzy związanej z rozumieniem podstawowych procesów zachodzących na rynku i możliwości, jakie mogą przynieść takie rozwiązania jak IoT, chmura, AI etc * błędnie rozumiane poczucie własnej wartości przez szefów IT. Generalnie tym czują się ważniejsi im więcej mruga im lampek w ich serwerowni niezależnie od tego czy ma to sens czy nie i jaka za tym stoi wartość * naturalny u ludzi strach przed czymś nowym i wyjściem ze strefy komfortu * no i od kilku lat dochodzi jeszcze kwestia polityczna. I taki dziwny twór jak OCHK. Bo przecież po co korzystać z gotowych i rozwiniętych technologii skoro można zrobić w 1 rok lepszą i narodową.


Dla niewtajemniczonych - OCHK to nie jest skrót od Obszar Chronionego Krajobrazu ale swojski twór zwany Chmurą Krajową, który świadczy usługi z obszaru cloud computing. Poza tym powracał jak bumerang temat związany z klientem, a właściwie jego brakiem w Polsce. Mistycznym “nie wiadomo kim” komu można by zaoferować takie smart rozwiązania. Jak usłyszałem:

Odniosę się nie tylko do IoT, ale generalnie do nowych technologii typu nowoczesne sensory różnych parametrów, optoelektronika itp. Z innowacjami i nowymi technologiami jest tak, że na owe rozwiązania musi być popyt. I tutaj mamy dwa źródła problemu: producent i klient. Spotkałem się już z zespołami na polskich uczelniach i firmami, które nie chcą słuchać klienta i jego potrzeb. Uważają, że ich rozwiązanie jest super innowacyjne i nic w nim nie będą zmieniać (...). Wielokrotnie spotykam się także z tym, że rozwiązania innowacyjnych firm nie przewidują pełnej współpracy ze sprzętem już działającym u klienta (bo przecież kto by zwracał uwagę na stosowane protokoły, spójność oprogramowania itp) Z drugiej strony mamy klienta. Osobiście wyznaję filozofię jak w pewnym kabarecie "nasz klient, nasz Pan". Niestety czasem mogą się trafić uparte jednostki, które przecież nie potrzebują "wodotrysków" bądź uważają że oferowana technologia jest po prostu za droga. Obniżanie kosztów to znowu obniżanie funkcjonalności. A poza tym wydaje mi się że jest jeszcze jeden aspekt, mianowicie ludzie decyzyjni nie ufają tym rozwiązaniom. Jak sprawić by zaufali? To dobre pytanie” Ostatnim gwoździem do trumny była edukacja. A właściwie jej brak. Mizernie prowadzone kampanie, promocje, kursy przygotowawcze, szkolenia oraz studia, które nijak nie przygotowują do zmieniającego się świata. A bez dobrego i jasnego wytłumaczenia ciężko będzie o skuteczne biznesowe zagrania na krajowej i międzynarodowej scenie. “W Polskie Szkolnictwo i "Naukę" pompowana jest niebotyczna ilość środków, szkoda tylko że wyrażalność jest słaba. Niby generowane są rozwiązania i patenty ale po co skoro w większości nie są to rozwiązania dedykowane dla firm tylko "fajnie by było to zrobić". Nie ma synergii między uczelniami a przemysłem jak to ma miejsce w np. USA. Spięcie biznesu z technologią moim zdaniem jest możliwe. Chociaż trzeba pewnie się nagimnastykować. Realizacji tematycznego centrum, inkubatora czy czegoś na taki zachodni wzór może przynieść pozytywne skutki. Poza tym jeśli ktoś wywodzi się ze środowiska akademickiego musi zdawać sobie sprawę, że tytuł profesora nie czyni go geniuszem biznesu. Jeśli ktoś ostatnie 15 lat zjadł zęby na zaawansowanych obliczeniach numerycznych i jest świetny w tym co robi to nie oznacza, że w miesiąc stanie się rekinem biznesu. Co to oznacza dla mnie? Jeśli proponowana usługa, produkt, rozwiązanie, innowacja jest naprawdę wdrażalna, niech biznesem zajmie się osoba, która ma szerokie spojrzenie w tym kierunku. Przecież prezes zarządu nie musi być też CEO, prawda ? Więc jeśli mamy osobę świetną w aspektach technicznych, która jest ojcem/matką danego produktu to zamiast próbować być alfą i omegą może niech się skupi na aspektach technologicznych firmy. Inna kwestia jest wtedy kiedy właściwa osoba kieruje firmą. Aby taką osobę przekonać do rozwiązań należy jej pokazać rzeczywiste rozwiązanie, produkt pracujący przy rzeczywistym systemie. Prototyp jest fajny bo pokazuje ideę. Ale czy rzeczywiście działa? Zdaję sobie sprawę, że nie każdy może pozwolić sobie na park technologiczny itp. ale można przecież wszelakie rozwiązania w elegancki sposób zaprezentować czy to na targach czy to w siedzibie firmy bez pokazywania mokapów czy prototypów na niskim poziomie TRL.


TRL to skrót od technology readiness levels czyli po poziom dojrzałości technologicznej zaproponowanej w danym projekcie. Innym powodem naszych problemów jest, jak na ironię, tempo otaczającej nas rzeczywistości i zmian.

Świat (i biznes) leci dzisiaj 10 x SZYBCIEJ niż 15-20 lat temu. Polscy przedsiębiorcy już to coraz bardziej widzą i to na nich wymusza większa uwagę na myśleniu o przyszłości ... a po drugie edukacja, EDUKACJA i jeszcze raz edukacja + promocja konieczności myślenia strategicznego


I na koniec wsad przekrojowy, który jest wypowiedzią osoby, która dojrzewała w biznesie od kilkudziesięciu lat zbierając doświadczenie na arenie międzynarodowej.

Oto moje subiektywne zdanie - po pierwsze przez wiele lat polskim firmom na polskim rynku było łatwo. Duży lokalny rynek, z dynamicznie rosnącym popytem, a polskie firmy miała istotną przewagę kosztową (niższe koszty manpower ...). To już jednak nie wróci Po drugie w Polsce bardzo się liczy strategia TU i TERAZ. Nie bardzo się patrzyło na biznes z punktu widzenia strategicznego (perspektywa kilku lat), a top level management miał zawsze presję na bieżące wyniki. Zarządzanie strategiczne nie było jednak zbyt mocną stroną polskich managerów. Po trzecie struktura polskiego biznesu. Duże korporacje. Polskie? To na ogół spółki z udziałem skarbu państwa (de facto pod pieczą polityków) Międzynarodowe? Polskie operacje to raczej oddziały. Sektor SME? Na ogół family business czyli właściciele 50-60+ z track record z lat 90-tych i początku XXI wieku, a co gorsza często "risk aversive". Wielu z nich nie chciało inwestować w innowacje. Temu wszystkiemu nie sprzyjała polityka innowacyjności Państwa, a obecne działania w celu budowy ekosystemu innowacji (granty, finansowanie startupów itp) są fragmentaryczne. Chyba nie mają pomysłu jak zrobić ekosystem dostosowany do XXI wieku, potencjału i pozycji Polski. Jeśli chodzi o Przemysł 4.0 to brak tu "pomysłu" jak Państwo mogłaby wspomóc rozwój takich rozwiązań, a w biznesie nie ma doświadczeń w innowacyjności, ani też doświadczeń (i chęci) do działania w modelu "cooperation" gdzie konkurenci rynkowi wspólnie rozwijają i testują rozwiązania innowacyjne.


Okazuje się zatem, że to nie jest tak, że polskie firmy są leniwe, a zarządy niechętne. Z tych wszystkich wypowiedzi wylewa się swego rodzaju gorycz, w której słychać związane ręce. Mało się da i mało można.

Do tego pojawia się syndrom małego dziecka - inni już mają takie zabawki, my też byśmy chcieli - podczas gdy brakuje nam podstaw, gruntu na tego typu inwestycje, biznesowego przygotowania, szczegółowej wiedzy popartej udanymi projektami.

Nie twierdzę również, że NIC nie dzieje się na polskim rynku bo COŚ tam w kuluarach można przeczytać, zobaczyć lub dotknąć. Sęk w tym, że chciałbym aby działo się to na szeroką skalę.

Może, jeśli będę dostatecznie uparty, przyjdzie taki dzień gdy osiągnę swój cel.


Póki co pozostaje mi jedynie badać dalej i próbować naprawiać istniejące problemy.

  • linkedin
  • twitter
  • facebook

Podziel się

Dołącz do dyskusji