Biznes

Jak dużo kosztują projekty Internetu Rzeczy?

25 czerwca 2020

Dzisiejsze rozmyślanie, odrobinę luźniejsze niż zwykle, zainspirowane zostało słynnym dziełem Tao Wojny Wang Chena, pozycją, która stanowi suplement do ponadczasowej Sztuki Wojny Sun Tzu. Oba te dzieła w fantastyczny sposób wprowadzają w meandry prowadzenia wojen lub sztuki prowadzenia trudnych dyskusji. Ukazują sposoby na unikanie konfliktów, maksymalizację zysków kosztem swego przeciwnika, dają lekcję samodoskonalenia, osiągnięcia duchowej wolności  oraz uczą  skutecznie mierzyć siły na zamiary.

Uczą też szczerej pokory do wiedzy.

Pośród wielu rozdziałów znaleźć można wiele fragmentów dotyczących cnotliwości wynikającej z niewiedzy. Jak czytamy:

Sun Tzu

Jest przewagą wiedzieć, a działając sprawiać wrażenie, że się nie wie. Jest chorobą nie wiedzieć, a działając sprawiać wrażenie, że się wie.

Sun Tzu

Uznałem, że pora powalczyć z szerzącą się niewiedzą, panującą w Internecie niezdrową ekscytacją i licznymi mitami dotyczącymi kosztów projektów. Szczególnie tymi mitami związanych z Internetem Rzeczy, a które to w specyficzny sposób zakłamują i przysłaniają rzeczywistość.

 

KALKULATOR IOT

Zacznijmy na początek od tego, że istnieją w sieci swoiste kalkulatory, na które możesz natknąć się zupełnie przypadkiem, a których to twórcy deklarują, że są w stanie matematycznie i z niezwykłą precyzją ocenić koszt dowolnego projektu z obszaru IoT. Co więcej nie jest istotne czy mowa tu o smart biurach, smart domu, smart medycynie, inteligentnych pojazdach, industrializacji i transformacji fabryk, branży wearables czy smart agrokulturze. Wszystko da się zamieść pod wspólny dywan pokazując niezbicie ile trzeba będzie poświęcić zasobów finansowych i czasowych na zrealizowanie projektu.

Podkreślę to - wszystkie projekty da się łatwo zmierzyć paroma kliknięciami. 

Niebywałe!

Indeema, dla przykładu, dowodzi, że może precyzyjnie i natychmiast określić w/w potrzebę projektową. Jak piszą sami autorzy:

Bądź w pełni świadomy kluczowych komponentów potrzebnych do rozwoju Internetu Rzeczy oraz przybliżonego czasu i kosztów swojego projektu. Podejmuj szybkie i zwięzłe decyzje dzięki szczegółowym raportom dla każdego etapu twojego projektu. Jesteś tylko 5 minut od przekształcenia swojego pomysłu w działanie, a my pomożemy ocenić ci jego zasadność. 

Takie formułki zaświecają mi czerwoną lampkę w głowie, a mnie aż chce się rzec:

Słowa wiarygodne nie są piękne; Piękne słowa nie są godne wiary. Dobry nie wiedzie dysputy; Rozprawiający nie są dobrzy.

W każdym razie dalej wciągnięci zostajemy w szereg przełączników, suwaków i dziesiątek opcji, które mają sprawić, że kalkulacja będzie jeszcze dokładniejsza, a system, za pomocą magicznej formułki, da nam najdokładniejszą sugestię co do kosztorysu.

 

POLICZMY TO

Z ciekawości zweryfikowałem stworzenie prostej smart opaski, która wspierana będzie aplikacją na systemy Android oraz iOS. Będą mogli używać jej biegacze do mierzenia swych postępów ćwiczeń. Nic wielkiego. Nic skomplikowanego. Żadnych fajerwerków ale absolutne minimum w branży IoT.

System stwierdził, że prototyp wymagać będzie od 500 do 760 roboczogodzin i kosztować mnie będzie około 20 000 dolarów. Proof of concept to dodatkowe 40 000$ i i 1200 roboczogodzin. MVP (czyli minimalny produkt dla klienta) to już kwota 90 000 dolarów i około 2500 roboczogodzin. A normalne wyjście na rynek to narzut 200 000 dolarów i 6000 roboczogodzin.

Czyli, zakładając, że przejdziemy wspólnie przez wszystkie etapy produkcji wykosztuje się za około 350 000$ i zajmie mi to 10 300 roboczogodzin. Czyli jakieś 5,5 roku gdybym zlecił wykonanie tego zadania jednej osobie.

Załóżmy, że chciałbym porównać swój wynik z innymi dostępnymi kalkulacjami dostępnymi w sieci.

  

OD CZEGO ZALEŻY KOSZT?

W raporcie A cost estimation approach for IoT projects statystyczny czas trwania projektu wyceniono na ~2 lata przy czym nie powinien przekroczyć on 200 000$ za całość prac.

Inni badacze, w pracy zatytułowanej Low-cost IoT: A holistic approach, dowodzą, że taki koszt to około 180 000$.

ThinkMobile dokonał kalkulacji pod względem trudności i kompleksowości projektu, wliczając w koszt:

  • rozmiaru projektu, 
  • liczbę planowanych funkcji i ekranów, 
  • niepewność wymagań, 
  • liczbę elementów wizualnych,
  • złożoność interfejsu użytkownika
  • geolokalizacja, 
  • dodatkowe płatności, 
  • synchronizacja danych między urządzeniami, 
  • integracja API, 
  • szyfrowanie danych

Nałożono na to rozmiar zespołów, ich ulokowanie geograficzne, posiadaną wiedzę i dojrzałość jak również niezbędny czas na szczegółowe testowanie m.in. aspektów bezpieczeństwa i stabilności.

I co się okazało 300 000$ to absolutne minimum przy czym nierealnie zakładamy, że projekt uda się bez większych komplikacji i problemów za pierwszym podejściem dokładnie tak jak sobie go zaplanowaliśmy. 

A to w naszej branży jest mrzonka. O czym jeszcze porozmawiamy.

Wszystkie te wyniki bledną jednak w odniesieniu do analizy R-Style lab, który sprawdził wszystkie fazy dotyczące produkcji urządzenia tj. analizę, modelowanie, prototypowanie, testowanie, certyfikację, wpływ na środowisko, dojrzałość zespołów, infrastrukturę, prostotę zainstalowania chmury, adaptację algorytmów oraz zbieranie danych.

W ich przypadku 300 000$ to opcja ekstremalnie optymistyczna przy założeniu, że godzimy się na obsuwy czasowe, ukryte koszty, zaciąganie długów technologicznych, niespodziewane przestoje i szereg problemów, o których lepiej nie wspominać w rocznym raporcie. Generalnie zgadzamy się na to, że może przydarzyć się nam wszystko co najgorsze.

W wariancie bardziej realnym, przy zabezpieczeniu się na wielu frontach, koszty takiego projektu, wraz z jego skomplikowaniem, wzrastają do około 5 milionów dolarów. Przy czym, jak wspomniałem, jest to drugie spektrum cenowe. 

I tak to właśnie jest z tymi matematycznymi wzorami. Niby skalowalne, niby przewidywalne, niby można podstawić pod zmienne liczby i już będziemy mieli gotowy wynik, a jednak niezwykle chaotyczny i skrajnie różny.

Jasne, wiadomo, nie można brać tego jako wyznacznik bo każda sytuacja, klient i potrzeba są unikalne. Podobnie jak z chorobami i pacjentami do każdego przypadku powinniśmy podchodzić indywidualnie i jednorazowo. 

To nie jest też tak, że jestem jakoś szczególnie i niechętnie nastawiony do tego typu wyliczeń czy kalkulacji ale wiem z własnego doświadczenia jak bardzo chaotyczny i przypadkowy potrafi być proces estymacji projektu. Szczególnie IoT.


WIZJA, A RZECZYWISTOŚĆ

Absolutnie nic nie idzie zgodnie z wczesnymi założeniami, problemy piętrzą się z dnia na dzień, tniemy funkcjonalności jak się da, byle tylko zdążyć na targi/event/święta czy inny deadline, który jest nieprzekraczalny. Jeśli we wszystko będa zaangażowane siły azjatyckie, a uwierz mi, że w 9 przypadkach na 10 jest to pewnik, to katastrofę masz gwarantowaną. Dobre, akademickie praktyki i teorie wyniesione ze szkoleń można wsunąć między półki, a niezdrowy optymizm, który towarzyszy każdemu rozpoczęciu projektu, może skwitować Tao słowami:

  

Sun Tzu

Leży to zwyczajnie w ludzkiej naturze, aby się radować immanentną pomyślnością; niewielu martwi się nadchodzącym złym losem. W samym środku niedoli ludzie zawsze myślą o zmianie na lepsze, lecz gdy fortuna im sprzyja nie czynią nic, aby uchronić się przed niepowodzeniem.

Sun Tzu

W każdym razie mógłbyś zadać teraz pytanie “skąd ten rozrzut cenowy”? Mimo tylu wspaniałych metodyk, światłych PMów i Product Ownerów i coraz dojrzalszych klientów nadal borykasz się z problemem estymacji kosztowej?

Zgadza się! A wszystko wynika stąd, że projekty związane ze smart światkiem to kompletnie odrębny, nowy, odrealniony byt, który potrafi przygnieść stopniem skomplikowania nawet najlepszych specjalistów.

Jeśli stworzenie i poprawne skonfigurowanie aplikacji z serwerem uznajesz za trudne to wyobraź sobie, że tutaj masz do czynienia aż z pięcioma filarami, które ZAWSZE pojawią się w projekcie związanym ze smart rozwiązaniami:

  • Sensory
  • Hardware
  • Sieć
  • Chmura
  • Aplikacja

Przygotuj się na to, że będziesz musiał zaangażować się we wszystkie wymienione obszary by móc zrealizować projekt dla twojego klienta.

A projekt ten już na etapie biznesowej koncepcji może stać się kością niezgody między zlecającym i realizującym.

Czy wiemy jaki problem rozwiązujemy? Kto będzie końcowym konsumentem? Dla jakiego obszaru tworzymy nasz rozwiązanie? Istnieje gigantyczna różnica między szarym konsumentem, transformacją firmy lub rynkiem automotive. Czy zdajemy sobie sprawę jak będzie używany nasz produkt i w jakim celu? Może niekoniecznie będzie pokrywać się on z wizją rozwiązywanego problemu. 

A co z konkurencją? W pierwszej kolejności miło by było wiedzieć z kim musimy rywalizować bo jeśli nie jesteśmy pierwsi lub nie zrobimy czegoś lepiej to może zastanowić się już na tym etapie nad sensownością naszych działań?

Skoro już o tym mowa to czy przyjrzeliśmy się trendom panującym na rynku? Zarówno tym technologicznym (które technologie dają szansę i zagrożenia lub które z technologii cieszą się zainteresowaniem klientów danego segmentu)?

Czy rozpatrzyliśmy trendy ustawowdawcze? Może będą miały one wpływ na rynek? Szczególnie rozwiązania prawne, które mogą zaważyć na kształcie proponowanego modelu biznesowego?

Co z trendami społecznymi? Jakie trendy społeczne widzisz? Czy są jakieś zmiany w obszarze wartości społecznych, które mogą wpłynąć na proponowany model biznesowy? Czy coś może wpłynąć na zachowanie końcowego konsumenta?

A trendy społeczno-gospodarcze? Trendy demograficzne? Strutkura majętności konsumentów?

Zapewne każdy kto nie przysypiał na zajęciach z makro i mikroekonomii pamięta lekcje związane z siłami gospodaczymi. Uwarunkowania rynku globalnego dotyczące fazy rozwoju, nastrojów rynku, stopy bezrobocia, rynków kapitałowych, stanu rynku towarów, infrastruktury gospodarczej. Na to też należałoby zwrócić szczególną uwagę, a tak jakoś nie zawsze łatwo uzyskać odpowiedzi na te wątpliwości. Oj uwierz mi, że niełatwo.

Do tego trzeba mieć świadomość istniejącej siły branżowej w postaci nowych graczy, substytutów produktowych, łańcucha wartości, interesariuszy. Nie wspominając na koniec o siłach rynkowych jak i jego problemach - jego segmentacji, oczekiwaniach, nadziejach i kosztach. Znaczenie marki, to też dość istotny detal.

Każdy z tych punktów mógłby stanowić zaczyn do szczegółowej analizy niemniej dość powiedzieć, że na szalonym i chaotycznym rynku IoT często powyższe, wspomniane elementy zostają w tajemniczy sposób pominięte co zaciera klarowną wizję celu. To z kolei przekłada się na wewnętrzne dyskusje pracowników, którzy zastanawiają się nad sensem projektu.

Jak mówi Tao:

Sun Tzu

Gdy rząd jest posępnie cichy, Ludzie zagustują w solidarności. Gdy rząd jest dokuczliwie natrętny, Ludzie będą moralnie skrzywieni. Pomyślność zasila nieszczęście; nieszczęście pomyślność wywraca.

Sun Tzu

Na to wszystko nakładają się też liczne i równie chaotyczne etapy dojrzałości projektu. Proof of concpet, prorotyp, demo, lab testy, field trial, Minimum Viable Product, Rollout - niby wszystko powinno przebiegać w kontrolowany i jasny sposób ale próba “sklejenia” wielu technologii, cięcia w postaci workaroundów (czyli tymczasowych obejść problemów, które pozostają w projekcie na stałe), żyłowanie czasów, niedostateczna zdolność do prowadzenia dyskusji, różnice kulturowe i czasowe, to wszystko ma gigantyczny wpływ na to jak potoczą się losy projektu.

I tu niektórym klientom przydałaby się znajomość Tao Wojny, która mawia:

  • Zmierz się z trudnością, póki jest ona łatwa;
  • Działaj na wielkim, póki jest znikome.
  • Trudne sprawy królestwa niezmiennie biorą się z prostych;
  • Wielkie sprawy królestwa niezmiennie biorą się z drobnych.

Niedocenienie stopnia skomplikowania to jeden z podstawowych błędów, który jest popełniany ZA KAŻDYM RAZEM gdy mowa o projektach IoT. Klient zapomina, że każde smart rozwiązanie jest na swój sposób unikalne i nie można mierzyć i ropzatrywać go przez pryzmat dotychczasowych doświadczeń.

Istnieje powód dla którego 61% firm, nie do końca zdaje sobie sprawy ze swoich potrzeb i kierunku, w którym zmierza projekt, a 60% uważa, że to co wygląda dobrze na papierze wygląda dobrze… no cóż… tylko i wyłącznie na papierze. Na to wszystko nakłada się swoista schizofrenia IT i Biznesu, w którym każdy inaczej ocenia i definiuje sukces projektu, a wszystko to daje swój upust w szalonych 26% projektach, które kończą się sukcesem.

  

A TO WCIĄŻ NIE WSZYSTKO!

Częściej projekt wygrywa z rozwiązaniem, pieniądz z logiką, zaś czas z bezpieczeństwem.

A właśnie… skoro mowa już o bezpieczeństwu to niezmiernie rzadko kiedy ktokolwiek przyzna się do zaniedbań i uchybień potwierdzając, że sprzedawany produkt może być dziurawy. Działa? Wygląda? Jest względnie stabilny? I tyle często wystarcza.

Tyle, że rzadko kiedy następuje jakakolwiek refleksja, a lekceważenie i wyjątki od normy potrafią szybko odbijać się czkawką wielu firmom. Zarówno tym dużym (które mogą stracić dobre imię), jak i tym małym (które mogą być kompletnie pochłoniętę przez pozwy). Dług technologiczny trzeba kiedyś spłacić..

Ale póki gra muzyka bal trwa. Ryzyko wkalkulowane jest w cenę, a my możemy powiedzieć, że sami jesteśmy zszokowani zaistniałą sytuacją, która dzieje się po raz pierwszy.

Zresztą nawet gdybym pominął kwestię bezpieczeństwa to i tak na cenę i koszty wpłynęłyby inne elementy projektowe.

Skomplikowane etapy analizy, które na fazie koncepcji potrafią rozbić się o setki pytań dotyczących rozmiaru urządzenia, użytych sensorów, ich czułości, komponentów dotykowych, LEDów, przycisków, geolokalizacji, wodoszczelności, jakości i częstotliwości poboru danych czy nawet sposobu ładowania. Bateria, bezprzewodowe ładowanie czy kabel? Czasem nie uwierzyłbyś jak trudno jest uzyskać odpowiedź na tak prozaiczne pytanie.

W tym wszystkim pojawia się też klasyczny problem budżetu, czasu i jakości. Do głosu dochodzi chęc optymalizacji za wszelką cenę oraz szalenie rozmyta odpowiedzialność za koncepcję dostępnych rozwiązań. To co wiem, co mi się wydaje, co chce a co powinno być to oddzielne filary niekoniecznie tego samego budynku.

A przecież jeszcze nie wspomnieliśmy o protoypowaniu. O tym, że musimy spędzić czas nad stworzeniem odpowiednio zagospodarowanej płytki PCB (Printed Circuit Board) na bazie naszej trójwymiarowej wizualizacji. W międzyczasie pojawi się kwestia prototypu, który musi być wysłany do odpowiednich fabryk, prototypów, które posłużą za naszą wersję do debuggowania i nasz prototyp na bazie którego napisana zostanie stosowna dokumentacja, w której zawartych zostanie morze mniej lub bardziej przydatnych informacji, rad, praktyk i meandrów obcowania z naszym produktem.

Gdyby nadal mało czynników wpływało na cenę to pozwolę przypomnieć o dwóch, odrobinę istotnych, fazach - testowaniu i certyfikacji.  


TESTY TEŻ KOSZTUJĄ

O testowaniu napisano już setki książek dotyczących testów instalacji, testów funkcjonalnych, testów jednostkowych, testów wydajności, skalowalności, regresyjne, użyteczności, zintegrowane, systemów.... A gdzie tu mowa o testach pre-produkcji, pre-certyfikacji, testach użytkowników, beta testerów, klienta? To wszystko kosztuje, wymaga czasu, wiedzy i pieniędzy. To wszystko wymaga specjalistycznej wiedzy, która, a jakże, nie przychodzi za darmo.

Zaufaj mi gdy mówię Ci, że testowanie tego obszaru potrafi być ekstremalnie zróżnicowane, chaotyczne i rozdrobnione, a droga do zbudowania odpowiedniego laboratorium i zebrania wartościowego, doświadczonego zespołu usłana jest bólem i cierpieniem. 

Ale, ale… tu jeszcze nie kończy się historia związana z naszym projektem, bo są przecież, wcześniej wspomniane, certyfikacje. Wymagane, zlecane, narzucone, wymuszone - jakie by one nie były nie wejdziemy na rynek póki nie spełnimy odpowiednich wymogów. 

Chcesz znak CE (jakość w Unii Europejskiej)? Szykuj się na długą batalię o swoje. 

Pragniesz pokazać znak “supported by Apple”? Szykuj się na wysyłkę swojego urządzenia do specjalnych laboratoriów Apple.

Marzysz o logo Google? Bookuj ich odpowiednie laboratoria, i to z wyprzedzeniem, bo możesz nie wyrobić się z deadlinem.

Do tego istnieją znaki FCC (Federal Communications Commission), które informują o tym, że sprzęt rozgłasza się po odpowiednim protokole i w odpowiedni sposób i może być np. podpięty do sieci. Standardy takie jak RoHS  (Restriction of Hazardous Substances), które od 2002 roku walczą o ograniczenie niebezpiecznych związków chemicznych używanych w przemyśle elektrycznym (mowa o takich elementach jak kadm, ołów, rtęć, chrom, polibromowane bifenyle, etery difenylowe oraz ftalany), a które miło by było zdobyć. 

Jak mawia Tao:

Działaj bez czynu, Podnoś sprawy nieistotne (...) Zmierz się z trudnością, póki jest ona łatwa; Działaj na wielkim, póki jest znikome. Trudne sprawy królestwa niezmiennie biorą się z prostych; Wielkie sprawy królestwa niezmiennie biorą się z drobnych.

Jeśli poczułeś się zarzucony i przytłoczony ilością informacji to wyobraź sobie jak czują się klienci zderzeni z rzeczywistością. Klienci, którym trzeba wyjaśniać koszt poniesiony na mobilną stronę, na stworzenie hardware, na oprogramowania, czas na integrację, przechowywanie i obróbkę danych, bezpieczeństwo, stabilność połączeń. I nie twierdzę, że oni tej wiedzy nie posiadają, niemniej czasem trzeba im pewne rzeczy wyjaśnić bardzo prostym i przystępnym językiem zrozumiałym dla każdego.

Każdy dodatkowy element, który nie był wcześniej planowany i konsultowany, potrafi przy IoT urosnąć do rangi najgorszego zła, które trzeba opanować. Każda zmiana odbierana jest jako trudny do wybronienia atak, który niezwykle ciężko jest wyperswadować klientowi. Każde podważenie statusu to jednoczesne podważenie klienta.

Przecież to tylko jedna, nowa zmienna. Tylko jedna, dodatkowa lokalizacja. Tylko jedno, ekstra wsparcie dla języka. Czemu to nagle tyle kosztuje?

No właśnie… czemu?

Pozostawię to pytanie otwarte do dyskusji, a zakończę dającym do myślenia fragmentem:

Sun Tzu

Spokój jest łatwo osiągalny; Przeciwko temu co jeszcze nie daje oznak, łatwo jest wystąpić. Kruche łatwo odłupać; Chwilę łatwo rozproszyć. Oddziałuj nim dostąpią bytu; Weź w karby nim popadną w chaos. Drzewa, do których objęcia ramion trzeba obu, Z niepozornych wyrastają pędów.

Sun Tzu
  • linkedin
  • twitter
  • facebook

Podziel się

Dołącz do dyskusji