Chiny

Made In China - w obronie technologii

02 kwietnia 2020

Do napisania dzisiejszego materiału zainspirowała mnie książka “Made in China”. 

Wzruszająca, dziennikarska relacja, w której autorka opisuje losy i historię tzw. dagongmei czyli młodych kobiet, które wcielane do chińskich fabryk służą za siłę napędową postępującego kraju.

Dagongmei to tak naprawdę względnie świeżo ukuty termin, oznaczający nowy rodzaj stosunku pracy zasadniczo różniący się od tego z okresu Mao. 

Zapożyczony termin kantoński jest wielowarstwowym słowem, w którym pierwszy człon oznacza „pracować dla szefa” lub “sprzedawać siłę roboczą” zaś mei oznacza młodszą siostrę. Przy czym młodszą siostrę nie tylko jako płeć, ale także jako stan cywilny. W tym kontekście mei to samotna, niezamężna i młodsza (co automatycznie oznacza niższą statusem) kobieta. 

W przeciwieństwie do terminu „robotnik” (gongren), który miał najwyższy status w retoryce socjalistycznej za czasów Mao, nowe słowo dagong oznacza pracowniczkę niższej kategorii. 

Dużo, dużo niższej kategorii.

Jak zauważyła autorka: 

Dagong oznacza nie tylko odejście od socjalistycznego szefa, ale raczej przybycie nowych szefów z globalnych społeczeństw kapitalistycznych. Dagong (...) odnosi się do pracy dorywczej, którą można zwolnić i którą może zastąpić tańszym pracownikiem. Wartość dagong, jeśli taka istnieje, jest określana przez siły rynkowe (...).

Innymi słowy to taki sezonowy pracownik, do którego nie ma większego sensu się przywiązywać.

To przerażające i zarazem fascynujące podejście do jednostki należy rozpatrywać w kontekście dynamicznego rozwoju Chin, w którym jednocześnie, na scenie krajowej, działają dwie potężne siły. Pierwsza składa się ze zmieniających się sposobów regulacji społecznych i politycznych w ramach inżynierii społeczeństwa przez państwo partyjne. Druga to wzrost urynkowienia społeczeństwa socjalistycznego, w którym pochwala się „poszukiwanie nowoczesności” lub „poszukiwania globalności” w myśl dewizy "wprowadzając Chiny na tor globalizacji”. 

Ot, takie hybrydowe połączenie partii, państwa i postępu, w którym posłuszny pracownik jest jednocześnie efektem ubocznym i głównym elementem równania.

I właśnie na tym pracowniku chciałem się na moment skupić. A szczególnie jego stanie zdrowia i bezpieczeństwie bo był to jeden z tematów tegorocznych obchodów 70 rocznicy chińskiej republiki ludowej. Obchodu obchodzonego z wielką pompą. Obchodu podczas którego usłyszeliśmy mnóstwo motywujących słów i stwierdzeń dotyczących właśnie pracownika:

Powstanie Chin Ludowych to historyczne wydarzenie, które odmieniło los państwa, jak i jego biednych, słabych i zastraszonych mieszkańców, żyjących w poniżeniu przez ponad 100 lat(...) Cały naród, wszystkie grupy etniczne, razem, ramię w ramię, ciężko pracowały na osiągnięcia tych 70 lat. Dziś socjalistyczne Chiny stoją mocno i pewnie (...) W marszu naprzód wszyscy obywatele Chin muszą uznawać przywództwo Komunistycznej Partii Chin, dążyć do rozwoju socjalizmu z chińskim charakterem, wdrażać program i zalecenia partii, jej strategie i plany.

Padło dużo słów na temat postępu, rozwoju, potrzebie ciągłego rozwijania się, zmieniania na lepsze, konkurowania z Zachodem i inne ckliwe frazesy, które zamykały się w sformułowaniu “to wszystko dzięki Wam, ciężko pracującym ludziom”.

Na to wszystko nałożył się też koncept technologii, która ma pomóc tym oto pracownikom w dalszym i doskonalszym budowaniu jeszcze lepszego jutra. 

Oszczędzę Ci jednak puste frazesy, a przez palce przecisnę jedynie to co najistotniejsze, skupiając się na wzmiance dotyczącej Internetu rzeczy, który ma sprzyjać ochronie zdrowia biednego pracownika. Ma monitorować wiele parametrów, uostrzegać i zabezpieczać jego życie.

Tu na scenie pojawiają się wszelkiej maści sensory i czujniki (zamknięte w bransoletach oraz paskach) rozmieszczone na ciele pracownika. Pozwala to monitorować sygnały fizjologiczne takie jak akcje serca, częstość oddechów, EKG, temperaturę ciała, pozycję ciała i ciśnienie krwi. Do tego ma to pomóc w przechwyceniu niekorzystnych działań takich jak UV, problemy z oczami, stężenie CO2, problemy z ciśnieniem, głową, a w swym ostatecznym poziomie dojrzałości, już jako kompleksowy system, będzie wykorzystywany do monitorowania i uczenia się sztucznej inteligencji na temat warunków otoczenia ludzi. A wszystko by lepiej zrozumieć to otoczenie i zadbać o biednego pracownika.

Ja wiem, IoT w formie smart-biżuterii to wspaniały marketingowo koncept. Ta niezwykła zaleta w postaci poręczności dzięki czemu coraz lżejsze i zgrabniejsze rozwiązania zyskują charakter nieinwazyjnego i dyskretnego medium monitoringu. 

Dodatkowo jest to relatywnie tanie rozwiązanie - bo przecież takie urządzenie i systemy możemy wygenerować na zawołanie tu, na miejscu, właśnie w Chinach.

Do tego pojawia się niezawodność komunikacji - w końcu chcemy mieć nieprzerwaną i optymalną komunikację w stosunku do wydajności. Chcemy wiedzieć wszystko o naszym biednym pracowniku. Mieć ostrożny kompromis między komunikacją, a obliczeniami by posiadać niezawodny system. W końcu chcemy by te czujniki działały nieprzerwanie bez względu na niesprzyjające środowisko.

Idylla.

Widzisz dokąd zmierzam? 

Hipokryzja i element rzekomego dbania o pracownika poraża mnie swoją bezpośredniością. Nie po raz pierwszy IoT stało się zgrabnym narzędziem w rękach polityków, którzy próbują sprzedać inwigilację upakowaną w rzekomą troskę o dobro i zdrowie człowieka.

Ja wiem - siła, duma, zjednoczenie. Nacjonalizm i jedność. Naród ponad wszystko. Duch wspólnoty nigdy nie zginie, ale mierzi mnie wykorzystywanie wizerunku IoT do inwigilowania ludzi pod pozorem dbania o naród.

Pozwól, że wrócę na moment do “Made in China”, w której możemy przeczytać, że:

Przemijalność jest dominującą cechą życia chińskiego dagongmei. Ich pobyt w miejskich fabrykach jest często krótkotrwały - od czterech do pięciu lat. To przejściowe życie zawodowe nie jest decyzją emigrantek, lecz konsekwencją spuścizny socjalistycznej kontroli oraz pozostałością chińskiej rodziny patriarchalnej (...) Na to wszystko nakłada się przedmiotowe traktowanie, wymuszenia, groźby, zastraszenia, pobicia i inne elementy pracowniczej codzienności.

IoT ma tu kogoś ratować i komuś pomóc? Ma być ratunkiem dla wykorzystywanego i przepracowanego pracownika? 

Wolne żarty.

Niech najlepszym opisem i sędzią nie będzie moja opinia lecz pewne sprawozdanie, jedno z wielu, warto dodać, wypełnione anonimowo przez szefa pewnej dużej, znanej firmy, w którego fabryce pracują dagongmei:

W tym tygodniu przyłapano pracowniczkę na pomaganiu innym pracownikom poprzez wybijanie karty czasowej podczas jej nieobecności. Było to poważne naruszenie (...). Pomocnik zostanie ukarany poważniej niż ten, który poprosił o pomoc. W fabryce należy ponosić odpowiedzialność tylko za siebie. (...)

Dalej czytamy:

W poniedziałek firma przeprowadziła kontrolę akademika pracowniczego. Narzędzia produkcyjne, takie jak nożyczki i taśma klejąca, znaleziono w kojach dwóch pracowników. Chociaż nie są to drogie rzeczy, są to akty kradzieży. Zgodnie z przepisami fabrycznymi na tych dwóch pracowników nałożono grzywnę w wysokości pięćdziesięciu juanów. (...) Jeśli ponownie naruszą regułę, ci dwaj pracownicy zostaną natychmiast zwolnieni. (...) 

A jeszcze dalej dodaje:

Podczas kontroli znalazłem kartony, które pracownicy przynieśli, aby zrobić ławki w swoich pokojach. Podkreślam, że pracownicy nie mogą zabierać żadnych materiałów produkcyjnych poza bramę fabryki, nawet jeśli są odpadami. Odpady nie są twoją własnością, należą do firmy. Nie masz prawa z niego korzystać. Mogę to też traktować jako kradzież. Twój nawyk przyjmowania odpadów do domu powinien ulec zmianie!

Naszło mnie na takie krótkie przemyślenie bo zależy mi na bronieniu dobrego imienia technologii. Szczególnie gdy słyszę jak ktoś wyciera sobie nim twarz i wmawia ludziom, że to dla ich dobra.

I ja zdaję sobie sprawę, że taki jeden tekst nie zmieni naszej rzeczywistości w żaden sposób, tak może będzie pewnym kontrargumentem dla osób, które spoglądają na rzeczywistość jedynie z jednej perspektywy.

Bo jak mawiał Alain Touraine:

Wszyscy jesteśmy zaangażowani w przygodę nowoczesności; pytanie brzmi, czy jesteśmy niewolnikami na galerze czy przechodniami z bagażami, którzy podróżują z nadzieją, mając świadomość przerw, które będziemy musieli zrobić.

  • linkedin
  • twitter
  • facebook

Podziel się

Dołącz do dyskusji